Hafty i koronki
z Władysławą Wojnar
rozmawiała Irena Jarczyk (I.J.)

autorzyspis treściindeks

 




Władysława Wojnar (W.W.)
- mam 73 lata, jestem wdową.
Moją pasją jest szydełkowanie i robienie na drutach.
Mieszkam z rodzina syna Bogdana.
Mam dobrą opiekę. Lubię też spacery.
 

 
 
I.J.: Dzień dobry pani Władziu. Przyszłam do pani tak sobie porozmawiać, bo pani ma taką ładną pasję, zajmuje się pani robótkami no i bardzo ładnie to pani wychodzi, może pani coś powie na ten temat.  
W.W.: Dziękuję bardzo za docenienie. I że zauważyłyście co robię. Cieszę się bardzo. Mam 73 lata już, ale dalej mnie to pasjonuje i dalej mnie to interesuje i cieszę się, że ten rozum i sprawność tych rąk mi sprzyja i dalej mogę to kontynuować, co w młodych latach zaczęłam. A zaczęłam bardzo młodo, bo były takie czasy, że się nic nie kupiło, a podobało się. Były takie kabaretki modne, rękawiczki były modne, czapeczki to takie, to takie i tak się robiło. Później przyszły domy, które my se pobudowali i zaczęło być ładnie w domu i tak się upiększało: to się firaneczki zrobiło, to się jakieś serwetki, bo już jakieś mebelki były ładniejsze. I tak człowiek rozszerzał to wszystko, upiększał. No jak się sobie zrobiło, to i dzieciom i znajomym i nieraz ktoś zamawiał dla siebie - dla kogoś. No to też dostawałam prezenty, np. z Grecji mam takie ładne pucharki, i z Meksyku, i z Ameryki, i z Włoch, bo też tak chcieli wywdzięczyć się, po prostu taką sławę troszkę nabyłam. HOBBY
     
   
I.J.: Tak, znają tu panią w Pogorzycach i nie tylko.
W.W.: I był też taki czas co wnuczki chodziły do szkoły, i na ten Dom Opieki dary trza było, tak że narobiłam też różnych rzeczy i dzieci se taki sklepik zrobiły, sprzedały i nawet zostałam wyróżniona. Tam pani Kulawik, dostałam dyplom, zostałam zaproszona do Domu Kultury i tak że miałam troszkę takiej satysfakcji, przyjemności, że to nie tylko na piękno, a na dobro też to przechodziło. A też mam taką znajomą ze Słomnik, bardzo jej się podobały te rzeczy i nieraz specjalnie przyjedzie, bo jej się coś podoba i tak też ją trochę wciągnęłam, nauczyłam, pokazałam. I tak jesteśmy w takim kontakcie. NAGRODY
   
I.J.: Młoda osoba?
W.W.: Młoda, ode mnie młodsza, ale też jej się to spodobało.
   
I.J.: I ona dopiero zaczyna to robić?
W.W.: No właśnie i też słyszę, że porobiła takie na choinkę.
   
   
I.J.: Już się nauczyła trochę od pani.
W.W.: Nauczyła się. I tak się dzielę tym co umiem.
   
I.J.: Pewnie, trzeba przekazywać, żeby ktoś też umiał. To są ładne rzeczy.
W.W.: Żeby to dalej szło. Nawet sobie nie zdawałam sprawy z tego, że to takie jest. A tak sobie pomyślę, to nieraz jakiś zeszyt albo zobaczę coś u kogoś no i podrobię.  
   
I.J.: Pani ma taki spryt do tego jak widzę, to takie piękne rzeczy porobione, taki bukiecik.
W.W.: Bukiecik, kwiatuszki. Teraz na Boże Narodzenie. ŚWIĘTA
   
   
I.J.: Te rzeczy na choinkę, te dzwoneczki, aniołki, no pięknie to wygląda. Serweteczki, jest co podziwiać.  
W.W.: Moja córka to ma jedną choinkę ubraną z samych tych moich prac. I te bombki obrabiam, nawet na słoiczek na miód czy na dżem to też taki kapeluszek. No i to ładnie wygląda. No w kuchni też mam zazdroski, też mam firaneczkę, bo to światła więcej jest i ładnie. No Bogu dziękować, że jeszcze te oczy i te ręce, rozum tak jeszcze się ćwiczy, bo to się liczy.  
   
   
I.J.: No właśnie, ćwiczyć trzeba. Jak się umie, to szkoda tego zaprzepaścić, bo to są ładne rzeczy. Te chusteczki co nam pani obrobiła do Koła Gospodyń jak pięknie wyglądają. Cieszymy się z tego i podziwiają wszyscy.  
W.W.: No cieszę się, żeście mnie tak doceniły. Jak to starszemu człowiekowi, przyjemnie jest. I tak się dzieciom pochwalę.  
   
I.J.: No nam też przyjemnie, że taką panią Władzię w Pogorzycach mamy...
W.W.: Za tą pamięć, za to wszystko bardzo Wam dziękuję.
   
I.J.: A pamięta pani jak to dawniej takie się duże firanki do okien robiło, ile to pracy trzeba było w to włożyć.  
W.W.: To było tak - przeszło kilo nici na firankę i godzinę się przerabiało 1 rządek, a firanka ma 2,5 na 3m. I takie krosna się robiło, wyciągało się. Teraz się już zniszczyły te firanki. Inne są w modzie. Ale to naprawdę były piękne rzeczy.  
   
I.J.: Tak, ja na prezent ślubny takie firanki dostałam, długo miałam i bardzo mi się to podobało.
W.W.: I takie nakrycia na łóżka, teraz znowu te sypialnie są, takie ładne róże, wzory różne. Nawet była taka izba pamięci w szkole, jak moja wnuczka Madzia chodziła, już teraz ma 25 lat. I była taka pani ze Źrebcy i ona taką izbę zrobiła i te firanki były tam, i kto miał różne te maselniczki, i pielęgnowała to. Dużo było takich sentymentów do tego. SZKOŁA
   
I.J.: Ale teraz też to powróciło, te serwetki, bo bardzo dużo jest, te robótki bardzo doceniane na wystawach.  
W.W.: No i mam tych koleżanek, i mają rodziny gdzieś za granicą to też chcą prezenty. Jest taki trwały. Nawet sąsiadkę też mam w Ameryce i się cieszy, ma stylowe takie meble, taka była związana ze mną, że widzi mnie i czuje jak dostaje taki prezent i patrzy na to. To taka pamiątka jest. Był taki czas, że do kościoła też, jak powstał kościół to też zadbałam tak, te serwetki jeszcze są i jak zobaczę je, to mnie serce raduje, że zostanie taka pamięć. To jest też taka odskocznia trochę i uspokojenie nerwów i tak się staram wnuki wychować, prawnuczki pomóż. A to jednak, to jest to. ZA GRANICĄ
   
   
I.J.: Ma pani taką pasję, opowiada pani o tym, to bardzo ładnie. Ja też kiedyś za młodości robiłam tam serwetki, zrobiłam parę serwetek, ale potem zaczęłam szyć, to już więcej to szycie. No i do tej pory mi się przydaje to szycie, nie szyję zawodowo, ale przeróbki jakieś. Dobrze, jak się coś umie w życiu, to się wszystko przydaje. A oczy panią nie bolą?  
W.W.: No nie, mam okulary, ale nawet dosyć. I z pamięci się liczy. I tak psychicznie i duchowo się człowiek dobrze czuje. Bardzo się ucieszyłam, bo myślałam, że to tylko takie dźganie jest.  
   
I.J.: Nie, my tam zawsze mówimy o pani.
W.W.: I dzieciom zostawię pamiątki i znajomym, na długie lata.
   
I.J.: Młodzi już się nie biorą za takie rzeczy.
W.W.: Nie, bo mówią, że sobie kupią gotowe, a to jest dłubanina. I Chiny zalewają to wszystko.
   
I.J.: Niby tanie, ale to bez porównania, to jest wartościowe. Tu widzę robi pani komin.
W.W.: Czapeczkę dla wnuczki, taki komplecik.
   
I.J.: Ma pani spryt i chęć do tego.
W.W.: Niby się męczę, a niby odpoczywam.
   
I.J.: Jak się coś lubi robić to się przy tym odpoczywa. Takie oderwanie od codzienności.
W.W.: Nie żebym leżała, już mnie pobudza, a trzeba tyle zrobić, a to taki kawałeczek i tak to leci, że się człowiek pobudza do życia i nie ma czasu się nawet pokłócić, są dobre strony.  
   
I.J.: A pomaga pani, pani gotuje?
W.W.: Syn już jest w domu, na emeryturze. Sama gotuję, bo mąż zachorował.
   
I.J.: Dziękuję pani Władziu za rozmowę i do widzenia.
W.W.: Dziękuję pani Irenko, do widzenia.