Esej Tomka Rudnickiego

Słowo wstępne od Gustawa Czerwika…

    Witam serdecznie czytelników Biblioteki Publicznej w Chrzanowie a zwłaszcza tych, którzy zaglądają na stronę Akademii Słowa. Jako pomysłodawca strony i współredagujący z biblioteką chciałbym w niniejszym artykule przedstawić ciekawy tekst znanego mi od dziecka poety z Warszawy Tomka Rudnickiego.

    Tomka poznałem w czasie mojego dwuletniego pobytu w Budapeszcie, gdzie pozostawałem w końcówce lat 80-tych na placówce serwisowej BUMAR. Tomek, jako dziecko o ile pamiętam dwunastoletnie mieszkał z rodzicami w Budapeszcie. Jego ojciec, również doradca serwisowy BUMAR, pracował w tym samym biurze na ul. Kariny, jak ja. Tomek – dziecko z porażeniem mózgowym pozostający pod opieką matki, korzystał z dobrych możliwości rehabilitacyjnych w tym mieście. Jako, że porażenie głównie się objawiało silnym ograniczeniem ruchowym w gronie kolegów pomagaliśmy mu i jego mamie podwózką samochodem, kiedy jego ojciec nie mógł z powodu pracy tego czynić. Tomek mimo swego losy był zdyscyplinowanym i pilnym w nauce.

    Mój pobyt się zakończył i wróciłem do domu, już po przemianach ustrojowych, rzucając się w wir pracy i walki o przetrwanie w trudnych latach. Miałem dużo szczęścia i moje córki też. Żyliśmy na przyzwoitym poziomie.

    Minęło dużo lat i ostatecznie doczekałem emerytury, którą pobieram od 2008 roku. Miałem już wcześnie pomysł, co będę robił, gdy doczekam się emerytury. Piszę i wydaję tomiki poetyckie. Właśnie to zajęcie przysporzyło mi wielu dobrych znajomych. Na  forach Facebooka dostrzegłem publikację wierszy Tomka. Okazało się, że Tomek Rudnicki – dziś dojrzały czterdziestoletni mężczyzna – po długim okresie pobytu w Budapeszcie wrócił do kraju, jako wykształcony człowiek ze znajomością języków obcych i choć nadal porusza się na wózku,  jest aktywnym człowiekiem, pisze wiersze i  wydaje własne tomiki.

Nawiązaliśmy kontakt i wymieniamy poglądy na literaturę i poezję.

Ostatnio Tomek opublikował jeden ze swoich krótkich esejów, który za Jego zgodą publikuję na łamach Akademii Słowa.



O poezji romantycznej

          Dziś pragnę skierować słowo do tych moich czytelników, którzy martwią się, że ja bardzo często odwołuję się w moich tekstach publikowanych na facebooku do tęsknoty .Zacznę może od przypomnienie tego, kim jest poeta romantyczny. Dla pełniejszego zrozumienia posłużę się wypowiedzią Macieja Szargota.

          Poeta romantyczny był, według ludzi swojej epoki, geniuszem obdarzonym niezwykłą charyzmą. Nie wystarczał mu, jak klasykowi, talent, nie był wierszopisem, rzemieślnikiem słowa. Jego twórczość była wynikiem działania spływającego nań natchnienia (powraca tu platońska koncepcja poety – „bożego naczynia”) lub też kreacyjnej mocy stawiającej go na równi z Bogiem (Konrad w Dziadach). Wymagano od niego poetyckiej oryginalności, ale i, co ważniejsze, życia na miarę własnych dzieł i ich bohaterów. Romantyczny poeta miał żyć tak, jak pisze i pisać tak, jak żyje.
      Po 1831 r. literatura polska stała się przewodniczką narodu, reprezentując go jednocześnie w oczach świata. Wymagało to przemodelowania koncepcji poety romantycznego. Zrodziła się więc koncepcja poety wieszcza. Początkowo wyraz „wieszcz” oznaczał po prostu poetę, czasem jedynie przeciwstawianego wierszopisowi – zręcznemu naśladowcy. Etymologicznie należy go jednak wiązać z wróżbitą, prorokiem. Do tego znaczenia powrócono dopiero w latach 40. XIX w. „Wieszcz” oznacza odtąd poetę i zarazem proroka porównywalnego z prorokami Starego Testamentu, a nawet od nich większego, bo prorokującego świadomie, nie jako Boże narzędzie. Posłannictwo poety i proroka łączyli zwłaszcza twórcy dzieł mesjanistycznych i „poezji przyszłości”, „wieszczący” przyszłe dzieje narodu i świata w poetyckich utworach. Z czasem działalność największych polskich romantyków decyduje o powstaniu w świadomości społecznej innego obrazu wieszcza, barda, który nie ogranicza się do tworzenia poezji natchnionej czy nawet do prorokowania. Wieszcz aspiruje także do „rządu dusz”, duchowego, a nawet politycznego przywództwa. Takie potraktowanie roli poety romantycznego było też spowodowane kultem Byrona i jego (realizowanej w życiu) idei połączenia działania i poezji, braku rozdziału między słowem a czynem.
Dosyć wcześnie (jeszcze za ich życia) zaczęto zestawiać romantyczną trójcę wieszczów. Od początku znaleźli się w niej Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki i Zygmunt Krasiński, choć nie zawsze w tej właśnie kolejności ustawieni. Czasem też próbowano zestawiać inną trójkę, np.: Krasiński, Mickiewicz, J.B. Zaleski. Trójca wieszczów miała wspólnie ogarniać całość: Mickiewicz miał „wyrażać” szlachtę, Słowacki – lud, Krasiński – panów (https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/t40/1/16/1f62d.pngT.T. Jeż); Mickiewicz reprezentował Litwę, Słowacki – Ukrainę, Krasiński – Polskę centralną (E. Chojecki); Mickiewicz to poeta uczucia, Słowacki – wyobraźni, Krasiński – myśli (E. Orzeszkowa). Spadek pozycji Krasińskiego w 20 leciu międzywojennym spowodował próby jego usunięcia z romantycznej trójcy i zastąpienia Norwidem lub Wyspiańskim. Te koncepcje jednak nie przyjęły się, zresztą samo pojęcie wieszcza jest przez współczesnych badaczy traktowane jako anachroniczne. Sława „wieszczenia” jednak pozostała, a romantycznych wieszczów wielokrotnie jeszcze odczytywano jak proroków. Wystarczy tu przypomnieć próby odczytywania jako proroctwa i wiązania z historycznymi wydarzeniami i osobami Mickiewiczowskiego „czterdzieści i cztery” czy entuzjazmowanie się „proroczą” treścią wiersza Słowackiego: Pośród niesnasków Pan Bóg uderza…, odczytywanego w kontekście wyboru papieża Polaka. Mit poety wieszcza pozostał żywy.

    Nie twierdzę, że stoję na równi z wyżej wymienionymi mistrzami słowa i ducha. Jedyne czego pragnę to nie tłumaczyć nikomu dlaczego dany tekst powstał. Wiersz powinien się sam bronić. To znaczy albo przemawia do czytelnika, albo nie. Jeśli jednak dany tekst wzbudzi chęć zadania pytania, bo coś kogoś zaintryguje, to bardzo serdecznie zachęcam do bezpośredniego kontaktu ze mną. Można to zrobić na wiele różnych sposobów.

Co zaś do moich tęsknot to one były, są i będą nieodłączną częścią mej natury. Natury, która w przeważającej części została ukształtowana przez mój pobyt na obczyźnie. Na obczyźnie, która była mi domem przez tak wiele lat.

Tak, więc ten typ tak ma.

Wszystkim zatroskanym dziękuje za troskę.

Tomek Rudnicki