Zrozumieć niezrozumiałe

Felieton

Zrozumieć niezrozumiałe

Generalnie lubię czytać wszystko, ale nigdy specjalnie nie ciągnęło mnie do stricte fantastyki.
Owszem miałam swego czasu literacki epizod ze Stanisławem Lemem i to co mnie w Nim fascynowało to fakt, że jako pisarz, filozof i futurolog wręcz wizjonersko w swych książkach stawiał pytania odnośnie nauki, technologii i kultury.
Jego obawy związane już wtedy z konsekwencjami rozwoju cywilizacji, dzisiaj stanowią palące kwestie szeroko omawiane
w przestrzeni publicznej na całym świecie. Cóż, choć nie poszłam dalej tą drogą i przez lata obracałam się w innych literackich kręgach, mogę jednak powiedzieć, że pociągało mnie zawsze w literaturze pojęcie czasu – nie do końca linearnego – czasu zaklętego, sennego, odrealnionego, w którym wyobraźnia gra pierwsze skrzypce. A więc poniekąd aura z elementami fantastycznymi. Nie umiałam tego kiedyś nazwać, dopiero z czasem odkryłam (kiedy zetknęłam się z terminem już nazwanym), że to nic innego jak >realizm magiczny<, który rezygnuje z dokładnego odzwierciedlania rzeczywistości, nawiązując do legend, mitów oraz dawnych wierzeń. W takiej narracji świata nie dziwią elementy nierzeczywiste, bowiem wszelkie nielogiczności stanowią swego rodzaju normę postrzegania rzeczywistości. Uwielbiam taki przekaz zarówno
w literaturze jak i w filmie… dlaczego? – bo wyciąga mnie z monotonnej rzeczywistości i zabiera w świat fantazji,
jednak  zakorzenionej w kulturze i tradycjach.

Tym razem rzecz będzie o książkach – moich książkach –  z tagiem REALIZM MAGICZNY. Ale zanim… to krótko terminologicznie…  Realizm magiczny (z hiszp. realismo mágico) – to ruch literacki, którego najistotniejszą cechą charakterystyczną jest załamanie rzeczywistości przez fantastyczne wydarzenie, nakreślone w realistyczny sposób w narracji. Jako tendencja artystyczna ukształtowała się w Niemczech w latach 20. XX w., początkowo w sztukach plastycznych, a później zaadoptowana została na grunt literacki. Najszybciej przyjęła się w hiszpańskim obszarze językowym, stając się jednym
z głównych nurtów literatury iberoamerykańskiej.
Jako pierwszy użył tego terminu wenezuelski pisarz Arturo Uslar Pietri, w swojej pracy Listy i ludzie z Wenezueli, która została opublikowana w 1947r., ale przyznał później, że wyrażenie „magiczny realizm” zostało przyjęte nieświadomie.
Za pierwsze utwory z taką poetyką uważa się zbiory opowiadań Legendy gwatemalskie (1930) Miguela Asturiasa
i Powszechna historia nikczemności (1935) Jorge Borgesa. To tak w pigułce, bo potem wypłynęła już cała fala tytułów w realiach magicznych. A przecież gdyby cofnąć się znacznie, znacznie wcześniej to źródło realizmu magicznego tkwi przecież
w baśniach, legendach i podaniach. Czyż nie było nam i naszym przodkom cudownie w świecie baśni?
Czy obecnie czytając je naszym dzieciom i wnukom, nie serwujemy ich wyobraźni wielkie pole do popisu?

Tak naprawdę realizm magiczny ma wiele twarzy… Dla mnie w opowieściach najważniejsza jest MAGICNZA TAJEMNICA, jaka ma miejsce np. w Grze w klasy Julio Cortazara – lekturze baaaardzo trudnej, do której podchodziłam wiele razy i 
po którą zamierzam raz jeszcze sięgnąć, aby ponownie odnaleźć swój klucz do niej. Podobnie zresztą jak Sto lat samotności Gabriela Garcia Marqueza – do której to powieści chyba w jakimś sensie się dorasta czytelniczo, a która przecież, bez wątpienia,  przez krytyków zaliczana  jest do najważniejszych dzieł realizmu magicznego. Nie chce nikogo Broń Boże przestraszyć, nie chcę też wyjść na intelektualną snobkę, bo też i daleko mi od niej… więc oprócz tych sztandarowych, które uważam, że przeczytać jednak się powinno (przynajmniej spróbować) i wcale nie trzeba pokochać – ważne aby znać, już z lżejszą zdecydowanie głową można sięgnąć można po Pachnidło Patricka Süskinda i zanurzyć się w  historii człowieka, który  obdarzony był darem niezwykłego węchu. Ta magiczna opowieść to pogoń za zapachem absolutnym, która doprowadza do czynów szalonych. A co powiecie na Kronikę ptaka nakręcacza Harukiego Murakami – gdzie główny bohater – poszukuje zaginionego kota swojej żony, a w rezultacie również jej samej w tajemniczym, podziemnym świecie  pod powierzchnią Tokio, gdzieś na granicy snu i jawy. I moja ukochana – Dom duchów Isabel Allende, która to powieść ma ciekawą genezę.
Kiedy w 1981r. autorka dowiedziała  się, że jej 99. letni dziadek umiera, zaczęła pisać do niego list, który później przekształcił się w rękopis książki Dom duchów. Wspaniała, wielowątkowa opowieść z burzliwą historią Chile w tle – o miłości, rodzinie, śmierci, zjawach, przemocy, namiętności i władzy. Wybitna, tak samo jak jej ekranizacja. Zachwycić również może Cień wiatru Carlosa Ruiza Zafona – gdzie pewnego poranka 1945 r. ojciec – księgarz i antykwariusz, przyprowadza swojego młodego syna, do starej dzielnicy Barcelony zwanej Cmentarzem Zapomnianych Książek. Daniel wybiera tam „książkę życia”, która całkowicie go odmienia. Powieść łączy w sobie realizm magiczny z elementami romansu i gotyckiej tajemnicy rodem z XIX wieku. A dlaczego warto w tym gronie przeczytać Dygot Jakuba Małeckiego (i wszystkie inne Jego książki)? 
Bo to – jak gdzieś przeczytałam – naznaczona wstrząsającą tajemnicą ballada o pięknie i okrucieństwie polskiej prowincji oraz o odmienności, która jest tematem tabu dla wykluczających i brzemieniem dla wykluczanych. I tutaj realizm magiczny cudownie gra pierwsze skrzypce.

I tak moja literacka top-lista realizmu magicznego jeszcze mogłaby być snuta długo…
Zamknę ją jednak dwoma słowami – Radek Rak. Ludzie czytajcie go, bo naprawdę warto. Wyrósł z fantastyki i to jego absolutna przestrzeń, gdzie czuje się najlepiej.  Przeczytałam wszystko co napisał, ale to zasłużenie nagrodzona Literacką Nagrodą Nike  – Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli oraz dwie jego ostatnie książki Agla. Alef  i Agla. Aurora –  wywarły na mnie szczególne wrażenie i w swoim przekazie dały mi wiele do myślenia. W kwietniu a dokładnie 23. –
w Światowym Dniu Książki i Praw Autorskich miałam okazję prowadzić z Nim spotkanie. Ta rozmowa była dla mnie wielką przyjemnością. Cudownie słuchało się, kiedy opowiadał o potędze mitu, który określa naszą rzeczywistość.
Po ukazaniu się Baśni o wężowym sercu… napisano: Ni to bajanie ni rzeczywistość – słowem wielka wyobraźnia autora oraz Radek Rak wyobraźnię ma nieograniczoną i pokręconą. Zapytałam mojego gościa czy to jest jego największy atut – wyobraźnia? Odpowiedział, że nie analizuje swojej twórczości, tylko po prostu pisze, ale wyobraźnia ma dla niego kolosalne znaczenie, bo tak naprawdę: książka jest czymś w rodzaju lasu z baśni – wchodzisz tam i znajdujesz to, co przyniosłeś ze sobą, tylko odbite
i zwielokrotnione.
W kwestii realizmu magicznego stwierdził, że termin ten stał się pewnego rodzaju workiem, do którego możesz wrzucić wszystko, co tylko ci się spodoba, a „Baśń o wężowym sercu” nie jest realizmem magicznym  – jest oczywiście fantastyką. Pomyślałam wtedy, że światy kreowane przez Radka Raka wymykają się jednak wszelkim konwenansom.
I choć On sam identyfikuje się głównie z fantastyką – ja sama i inni też – czytamy Go również w obszarze realizmu magicznego. Ta rozmowa  utwierdziła mnie w przekonaniu, że realizm magiczny to jeden z tych gatunków literackich, który bywa, że umyka jednoznacznemu zdefiniowaniu, ale z pewnością czytelnik może odnaleźć w nim to, co dobrze zna, czyli prozę życia, oraz to, czego szuka – magię i tajemnicę. Zdradzę ciekawostkę, że autor swoją przygodę z literaturą rozpoczął
w  Chrzanowie, gdzie w roku 2009 – opowiadaniem Szukając Pana wygrał lokalny konkurs o zasięgu ogólnopolskim „Pigmalion fantastyki”.

Tym razem było słów kilka o moich literackich wyborach w kwestii realizmu magicznego. Wrócę  zapewne do tematu –
w przestrzeni filmu i kina, bo to również to, co mnie osobiście (ale i innych zapewne) bywa, że zachwyca.
Moja propozycja tymczasem dla Państwa – dajcie się czasami pochłonąć magii – przenieście się w inny świat – bądźcie w nim kreatorami… po to, aby zrozumieć to co niezrozumiałe.

Felieton publikowany w Poradnik Bibliotekarza nr 7-8/2024

Olga Nowicka

Scroll to Top