Zakładka literacka – Niepokorna natura i inne opowiadania, rozdział 8: Stół

Stół

Wakacje skończyły się szybciej, niż wszyscy by sobie tego życzyli. Każdy musiał na nowo przyzwyczaić się do wczesnego wstawania i tego wszystkiego, o czym podczas wakacji zdążył zapomnieć. Z początkiem września nastała brzydka pogoda, która zapowiadała  kilka bezlitosnych miesięcy deszczu, zimna i długich wieczorów. Jagoda poszła do szkoły. Po pierwszym dniu w szkolnej ławce, z nową panią i obcymi dziećmi powiedziała stanowczo:

– Ja chcę wrócić do przedszkola. Nie lubię szkoły.

Wiedziała jednak, że do szkoły musi chodzić, więc po prostu wstawała rano zrezygnowana, pakowała plecak i szła, a właściwie jechała, bo rodzice odwozili dziewczyny samochodem. Szkoła była dość daleko, więc musiały rano dojeżdżać, a po południu czekać w świetlicy, aż mama albo tata wrócą z pracy. Jagoda czasem wracała do domu bardzo zmęczona i w złym humorze. Zdarzało się, że była naprawdę zła, po prostu wściekła i byle drobiazg wyprowadzał ją z równowagi.

– Nie rozpychaj się – warknęła do Zuzy, gdy wszyscy siedzieli przy obiedzie któregoś popołudnia. Stół kuchenny był trochę za mały dla całej piątki, ale większy by się raczej nie zmieścił w ich niewielkiej kuchni. A poza tym mama powtarzała, że to jest pamiątkowy stół po jej babci i innego nie chce nawet widzieć.

– Sama się nie rozpychaj, złośnico – Zuza też bywała drażliwa, jak to każdy czasem.

– Weź te łokcie – wysyczała Jagoda.

– Bo co?

– Bo mi przeszkadzają! – Jagoda nie wytrzymała i wrzasnęła na cały głos.

– To masz problem – odwarknęła bezlitośnie Zuzka.

– Przestańcie mówić z pełnymi ustami, no nie, to jest nie do zniesienia! – krzyknęła Anka, która też miała ciężki dzień w szkole.

– Dziewczyny, spokój natychmiast – tata wyraźnie nie miał cierpliwości, myślał właśnie o tym, ile jutro ma pracy i że dzisiaj jeszcze musi posiedzieć przy komputerze.

– Jak zjecie, idźcie robić lekcje. Ja idę się położyć – mama odstawiła talerz do zmywarki i wyszła z kuchni. Przemokła na przystanku i nie miała siły słuchać awantury. – I posprzątajcie ze stołu! – zawołała jeszcze, zamykając drzwi od małego pokoju.

– Co?! Ja nie mogę, mam dużo zadań! Jagoda, przestań mnie kopać! – Zuzka rozeźliła się na poważnie.

– Sama przestań! Wcale cię nie kopię, ale jeśli tak bardzo chcesz, to kopnę! O, proszę.

– O, ty…! – Zuza gwałtownie zerwała się z krzesła i niechcący przewróciła szklankę z kompotem. Czerwony płyn rozlał się szeroką kałużą i ściekał na podłogę przez szpary między deskami babcinego stołu, a rozgotowane truskawki wylądowały na talerzu Anki.

– Aaaa!! Nie da się z wami wytrzymać! Nie będę z wami jadła! – Anka ze złością poszła do pokoju, trzaskając drzwiami.

– Proszę natychmiast to posprzątać, przestać krzyczeć, kopać, pluć i co tam jeszcze. Jagoda, masz przeprosić Zuzę, a Zuza Jagodę. I koniec – tej –  awantury. – powiedział tata z zimnym spokojem, ale było widać, że jest na granicy wybuchu. Jagoda udawała, że nic sobie z tego nie robi.

– Nie przeproszę jej nigdy. I nie posprzątam. – odsunęła z hałasem krzesło i poszła do małego pokoju. Usiadła na łóżku obok mamy.

– Jagoda, co to ma znaczyć? Wszystko słyszałam. Co tam się stało? Dlaczego dokuczasz Zuzce i kopiesz ją? Proszę cię, idź do kuchni, przeproś ją i pomóż sprzątać – mama była naprawdę zmęczona.

– Wszyscy na mnie krzyczą! Jesteście niesprawiedliwi – Jagoda powstrzymując płacz pobiegła na strych. Schowała się na dnie dużej szafy, w której wisiały na wieszakach zimowe ubrania. Deszcz bębnił o dach. Pod głowę podłożyła torbę z szalikami i przykryła się kurtką taty. „Oni są okropni… Okropni. Okropni. Poszłabym sobie gdzieś daleko, gdyby tak strasznie nie padało… Nawet Pies nie chce wychodzić na dwór w taką pogodę.” Jagoda zasłuchała się w szum deszczu. Za oknem gołe drzewa i ledwo widoczne domy tonęły w szarości. Zwinęła się w kłębek i naciągnęła kurtkę na głowę. Po chwili już spała.

Gdy się obudziła, zapadał zmrok. Z kuchni dobiegały przytłumione głosy dziewczyn, ale było dziwnie spokojnie. Zaczęła cicho schodzić po schodach. Nie chciała, żeby dziewczyny ją zobaczyły.

– Jagoda, to ty? – Zuza krzątała się przy stole.

– Jagoda, chodź do nas! Zgadnij, co robimy! – Anka wbiegła na schody i wzięła Jagodę za rękę.

– Nic mnie to nie obchodzi – mruknęła Jagoda, ale nie wyrwała swojej dłoni z palców Ani.

– Robimy kawiarnię… tylko cicho! – Ance świeciły się oczy – mama śpi, a tata pracuje i  prosił o kawę, ale nie wie, że my tu robimy całą kawiarnię. Musisz nam pomóc!

Babciny stół nakryty był kolorowym obrusem, na talerzyku błyszczały pierniki w czekoladzie, a woda na kawę szumiała w czajniku. Jagoda, udając, że trochę się ociąga, usiadła naprzeciwko Zuzy i zabrała się do rysowania kwiatków, po jednym dla każdego, żeby ozdobić nakrycia. Zuza robiła na tekturze wielki napis „Kawiarnia Trzy Siostry”. Jagoda spojrzała w zamyśleniu na swoją najstarszą siostrę i coś niewprawnie napisała na kartce. Papierek położyła bez słowa przed Zuzą.

Zuza rozłożyła karteczkę i przeczytała. I nachylając się nad stołem w stronę Jagody, szepnęła jej do ucha: 

– Ja też cię przepraszam…

 

Katarzyna Kloska / Oddział dla Dzieci

Scroll to Top