Zakładka literacka – Niepokorna natura i inne opowiadania, rozdział 9: Autobus

Autobus

Jagoda spędzała tak dużo czasu w szkole, że zaczęła się przyzwyczajać. Polubiła zajęcia w świetlicy, uwielbiała panią ze szkolnej biblioteki, poznała wszystkie dzieci i, chociaż nie chciała się do tego przyznać nawet sama przed sobą, cieszyło ją, że codziennie uczy się nowych rzeczy. Ale i tak wolałaby zostawać w domu. Każdego ranka pytała:

– Mogę dzisiaj nie iść do szkoły?

Dzisiaj rano, niechętnie mieszając owsiankę w talerzu, gdy już się dowiedziała, że nie, nie może – niestety – zostać w domu, powiedziała:

– Nie chcę dzisiaj czekać tak długo w świetlicy. Mamo, możesz przyjść po mnie wcześniej?

Mama nie mogła, bo późno kończyła pracę. Tata też nie mógł, po pracował do wieczora. Ale za to Zuza mogła.

– A może chcesz wrócić ze mną do domu autobusem?

Zuza od jakiegoś czasu wracała sama do domu autobusem. Czuła się już za dorosła na to, żeby czekać na rodziców w świetlicy – wiadomo, szósta klasa – a poza tym szkoda jej było czasu. Zdecydowanie wolała wrócić do domu, rozciągnąć się pod ciepłym kocem z kubkiem herbaty w dłoniach i zatopić się w smakowitej lekturze. No, ewentualnie odrobić kilka zadań domowych. Ale na początku nie chciała jeździć autobusem. Trochę się bała, że kierowca będzie niemiły, że nie będzie umiała otworzyć drzwi, albo wysiądzie na niewłaściwym przystanku. Kilka dni z rzędu umawiała się z rodzicami, że dzisiaj to już na pewno wróci do domu sama, ale za każdym razem jakoś tak się składało, że za późno dochodziła na przystanek. I autobus odjeżdżał, a następny miał być za pół godziny i Zuza wracała do szkoły, gdzie czekała razem z Anką i Jagodą. Któregoś dnia mama zadzwoniła do Zuzy:

– Hej, Zuzka, i co, wracasz do domu?

-No, czekam na przystanku – powiedziała Zuza grobowym głosem, nie próbując nawet udawać, że ma dobry humor.

– Dobra, to może zadzwoń, jak dojedziesz? Pa! – mama szybko się rozłączyła, żeby nie drażnić jej niepotrzebnie. Dziesięć minut później zadzwoniła Zuza.

– Już wysiadłam i idę do domu! – powiedziała rozradowana. Była z siebie bardzo dumna.

Od tej pory dość często zdarzały jej się samodzielne powroty. Polubiła nawet czekanie na przystanku, obserwowanie liści wirujących na jesiennym wietrze i spoglądanie w czasie jazdy przez okno autobusu na ponury krajobraz. Lubiła, idąc poboczem drogi, słuchać swoich ukochanych piosenek ze słuchawkami na uszach. Czasem namawiała Ankę, żeby wróciła razem z nią, ale siostra wolała zostawać w świetlicy i bawić się z koleżankami. Ale dzisiaj Anka, gdy usłyszała, że Zuza proponuje Jagodzie wspólny powrót, zawołała:

– Ja też chcę! Jadę z wami.

Jagoda zrobiła w świetlicy wszystkie zadania i niecierpliwie czekała na dziewczyny. W końcu wszystkie trzy, objuczone wielkimi plecakami, wybiegły przed szkołę.

– Pośpieszcie się, bo autobus nam ucieknie – ponaglała Zuza. Dziewczyny dogoniła Klara, koleżanka Ani.

– Odprowadzicie mnie? Pokażę wam swoją papużkę!

– Nie zdążymy na autobus… – zaczęła Zuza, ale Anka i Jagoda weszły jej w słowo:

– Oj, Zuzka, tylko na chwilę! Najwyżej pojedziemy następnym.

– No, dobra, to po drodze wstąpimy do piekarni, mama prosiła, żeby kupić chleb.

U Klary wypiły wodę z sokiem, pozachwycały się papugą, którą Klara wypuściła z klatki, żeby mogła polatać po pokoju, a gdy wychodziły, koleżanka powiedziała, że pójdzie z nimi do piekarni. Zuza kupiła chleb i jeszcze ciepłe bułki cynamonowe, które zjadły po drodze na przystanek. Gdy już siedziały na ławeczce i czekały na autobus, minęła je Nela z mamą. Jagoda pomachała Neli ręką. Później przechodziła koło nich pani Stasia, woźna z przedszkola.

– O, Jagoda! Czekacie na autobus? Dobrze jest mieć starsze siostry, co?

Pan kierowca był bardzo uprzejmy.

– Dzień dobry. Poproszę trzy bilety – powiedziała Zuza.

– Dzień dobry! Co to, dzisiaj nie sama? Siostry wieziesz? Jadą pierwszy raz? A, to nie policzę za was! Kupcie sobie czekoladę.

Gdy wysiadły, słońce przebiło się przez stalowe chmury. Wiatr rozsypał liście zebrane przez kogoś w staranną kupkę pod wielkim, rozłożystym kasztanowcem, który rósł koło przystanku. Jagoda schyliła się szybko.

– Dziewczyny, kasztany! Pod liśćmi leży mnóstwo kasztanów!

Z kieszeniami pełnymi kasztanów poszły do sklepu.

– Hm.. co by tu chcieć? – zastanawiała się Jagoda.

– Możesz chcieć, co chcesz! – śmiała się Anka.

– Chodźmy naokoło. To dłuższa droga, ale za to ładniejsza. I nie ma tyle samochodów – powiedziała Zuza, gdy wyszły ze sklepu z wielką paczką krówek. I dodała – Patrzcie, cały czas świeci słońce.

Szły razem przez brązowe pola, omijając kałuże i zajadając się krówkami. Liczyły mijane domy i stodoły, i wypatrywały z daleka ich miłego domku z zielonym dachem, otoczonego wianuszkiem drzew. Ostatni cukierek zniknął z torebki, gdy stanęły przed drzwiami. Pies, jak tylko je zobaczył wszystkie razem, oszalał ze szczęścia.

Następnego dnia Jagoda wstała pierwsza. Ubrała się szybko i obudziła dziewczyny.

– To co, wracamy dzisiaj razem ze szkoły? – zapytała.

 

Katarzyna Kloska / Oddział dla Dzieci

Scroll to Top